Wpisy archiwalne w kategorii

.50-100

Dystans całkowity:3190.96 km (w terenie 399.00 km; 12.50%)
Czas w ruchu:138:26
Średnia prędkość:23.05 km/h
Maksymalna prędkość:70.00 km/h
Suma podjazdów:23777 m
Maks. tętno maksymalne:193 (97 %)
Maks. tętno średnie:159 (80 %)
Suma kalorii:99559 kcal
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:66.48 km i 2h 53m
Więcej statystyk

Großer Feldberg zdobyty po raz drugi ;)

Niedziela, 3 lipca 2016 · Komentarze(2)
Kategoria .50-100

Cel mojej wyprawy
Cel mojej wyprawy © zmudahh No i się udało. Großer Feldberg czyli szczyt gór Taunus zdobyty po raz drugi. Pierwszy raz wjechałem tam 27 kwietnia 2015 roku. Wstałem wczesnie bo około 8. Po przygotowaniach i szybkim sniadaniu wystartowałem chwilę po 9. Frankfurt oczywiście o tej porze pusty więc wydostanie się z miasta przebiegło płynnie. W Oberursel, gzie tak naprawę zaczyna się podjazd byłem w niecałą godzinkę. Tam na stacji benzynowej dokupiłem do prowiantu 2 Powerade. 
Frankfurt z przedmieścia
Frankfurt z przedmieścia © zmudahh 
Zakupy na aralu
Zakupy na aralu © zmudahh
Szczyt coraz bliżej
Szczyt coraz bliżej © zmudahh 
Sam wyjazd z Oberursel dłużył mi się, aż wreszcie dojechałem do ronda od którego zaczyna się... prawie 12 kilometrów w górę. Pojawiło się tam też wielu kolarzy, dosłownie co 2/3 minuty mijałem kolarzy lub grupki. Na całym podjeździe wyprzedziłem 3 rowerzystów, a sam zostałem "łyknięty" jeden raz. Na szczycie chłodno bo około 11 stopni... zmęczenie, gorąco ale i radość. Na stravie na segmencie nie jestem nawet w pierwszym tysiaku... ale nie to było dziś moim celem. Na  Großer Feldberg`u w restauracji wypiłem sobie pszeniczne i gnałem w dół, gdyż zaczęło się chmurzyć. 
Widok ze szczytu gór Taunus
Widok ze szczytu gór Taunus słaby... mgły i trochę zarosło © zmudahh 
Piwo na Großer Feldberg
Piwo na Großer Feldberg © zmudahh 
Zjazd elegancki. Niestety na zjeździe podczas wyprzedzania auta spada i klinuje mi się łańcuch. Po 10 minutach wszystko już okej i zjeżdżam dalej. W Koenigstein trochę zbłądziłem ale szybko ogarnąłem. Wjeżdżając do Frankfurtu łapie mnie konkretna ulewa.
Ulewa na sam koniec
Ulewa na sam koniec © zmudahh 
Po chwili po daszkiem od klatki schodowej jadę alej ... do Mc Donalda na 3 burgery. Po "Maku" już w stronę domu. Zajeżdżam jeszcze przy okazji popatrzeć na zmagania IROMANN które są jednocześnie mistrzostwami Europy. Podziwiam, 4 km pływania 180 roweru i 42 biegu. I tak mi minęła niedziela... za tydzień może też jakieś górki ;) pozdrawiam


Frankfurt - Mainz - Frankfurt

Niedziela, 26 czerwca 2016 · Komentarze(3)
Kategoria .50-100
Piwko na koniec
Piwko na koniec © zmudahh
 Co prawda pierwsza fotka od końca... ale napisze od początku. Rano o dziesiątej wystartowałem z centrum miasta. Pogoda fajne, częściowe zachmurzenie, a temperatura miała się kręcić w okolicach 22 stopni. Do wyboru miałem góry Taunus lub Wiesbaden/Mainz. Padło na to drugie z racji łatwiejszej trasy. Ostatnio mało jeździłem więc postanowiłem spokojnie. 
Frankfurt jeszcze pusty
Frankfurt jeszcze pusty © zmudahh 
Większość mojej trasy w 1 stronę jechałem wzdłuż autostrady A66. Czasami tylko zatrzymywałem się na czereśnie Raz też zatrzymałem się na piwko. Chyba jechałem lekko pod wiatr, gdyż całkiem lekko nie szło. W Moguncji zawitałem po około 2 godzinach i 20 minutach jazdy. Tam zaskoczył mnie festyn/jarmark przy Renie. Wypiłem sobie tam browarka. 
Pszeniszne w Mainz
Pszeniszne w Mainz © zmudahh 
Mainz nad Renem
Mainz nad Renem © zmudahh 
Marina w Moguncji
Marina w Moguncji © zmudahh 
Z Mainz wracałem głównie wzdłuż Menu. Tempo już nieco zwiększyłem. Śpieszyłem się na mecz ME. We Frankfurcie byłem po 4 godzinach i 30 minutach jazdy <- oczywiście wliczając w to przerwy. Tam okazalo się że i tak muszę czekać na klucz od domu, więc nad Menem usiadłem nad rzeką co widać na pierwszej, w tym wpisie, fotce. Wyjazd fajny, a niedziela miło spędzona. Dorzucam jeszcze kilka fotek. 
Zakręcona droga rowerowa
Zakręcona droga rowerowa © zmudahh
Wystawa aut w Russelsheim
Wystawa aut w Russelsheim © zmudahh
Jade a tu nagle koń
Jade a tu nagle koń © zmudahh

Familijnie Wertheim i Miltenberg

Niedziela, 19 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria .50-100
 Niedziela... pogoda całkiem całkiem. Z bratem i ojcem udaliśmy się na okoliczną pętelkę. W planie Wertheim przejazdowo i Miltenberg na kebsa. Wzdłuż Menu udaliśmy się w kierunku Wertheim. Dotarliśmy tam po 52 minutach jazdy. Jechało się lekko i przyjemnie, po dobrej trasie rowerowej i z wiatrem. Po drodze mijaliśmy liczne grupy rowerzystów. W Wertheim trochę pobłądziliśmy, aż trafiliśmy na podjazd który miał nas "wyprowadzić" z miasta. Długi na około 2,5 kilometra dał nam się we znaki :) Następnie toczyliśmy się na wyżynie. Ojciec na około 30 kilometrze łapie kryzys ale się nie poddaje. Od 35 kilometra ponad 10 kilometrów zjazdu ;) Po zjeździe i dotarciu do Miltenberg`u jemy "ulubionego" w tym mieście kebsa (który swą skąpością stracił w naszych oczach) i popijamy słodkimi napojami. Do domu została nam już trasa wzdłuż Menu więc raczej płasko :) Na 2 kilometry przed końcem łapie nas intensywny deszcz. Wyjazd fajny. Trochę słońca mało.. ale innym razem będzie go więcej ;) Dziś fotki łączone bo byłoby ich za wiele.


ciemność, pioruny i ja ;)

Poniedziałek, 30 maja 2016 · Komentarze(0)
Kategoria .50-100
 ... nareszcie kładzenie kostki na moim ogródku dobiega końca... pozostały kosmetyczne sprawy. Po grillu, po paru piffkach i i po 22 na zegarku wyruszyłem.  Planowałem Słupsk, choć wszyscy mi odradzali taki wyjazd o tej porze. Pogoda, temperatura sprzyjała, bo było około 18 na plusie. Mimo iż wyjazd typowo szosowy i dobrym asfaltem to jechałem Konickiem. W jednym uchu tradycyjnie muzyka. Oba akumulatorki do przedniej lampy naładowane. Tylne miałem trzy, z czego jedna na lewym obrzeżu kierownicy. Jechało się fajnie i spokojnie. Ruch początkowo średni. Z każdą chwilą malał. Już po paru kilometrach wiedziałem, że Słupsk jest dzisiaj nieosiągalny z dwóch powodów. 1 to słaba dyspozycja (2 tygodnie roboty przy kostce i bez roweru), 2 to błyskające wokół niebo.  
Droga krajowa nr 6
Droga krajowa nr 6 © zmudahh 
Około 30 kilometrów za Lęborkiem zawróciłem. Na mapie burz zauważyłem, że w okolicy Władysławowa powstaje burza, zmierzająca w moim kierunku. Widziałem ją. Im bliżej domu tym pioruny były bardziej wyraziste. Nieco po ponad 2 godzinach jazdy w ciemnościach dotarłem na chatę. Kilkanaście minut później spadł deszcz z gradem, którym towarzyszyła burza z piorunami. Generalnie fajny widok, gdyż podczas całego wyjazdu błyskało praktycznie z każdej strony po trochu. Fajna też noc, rzadko się zdarza jeździć po 24 godzinie na krótkich spodenkach o koszulce

4 razy TAK!!!!

Piątek, 13 maja 2016 · Komentarze(0)
Kategoria .50-100
 Już wczoraj wiedziałem, że pojadę po tego KOM`a prezesa..... Najpierw wróciłem od mechanika i się przebrałem na styl rowerowy. Zajechałem do Żabki po 2 izotoniki. Podczas jazdy sprawdziłem czy są jakieś KOM`y  okolicy do pobicia. Trochę ich było w okolicy. Oczywiście wiedziałem, że rowerem górskim nie mam szans na typowo szosowych odcinkach. Zaliczyłem jednak podjazd pod Nową Wieś Lęborską i Krępę Kaszubską. Na pierwszym personalny rekord, a na drugim 3 czas z ponad minutową stratą do lidera. Ja i rzepak
Ja i rzepak, przez słuchawkę kontaktuję się z dyrektorem ;p a kask do fotki ściągnąłem  © zmudahh 
Przerwa w Krępie Kaszubskiej
Przerwa w Krępie Kaszubskiej © zmudahh 
Następnym moim celem był KOM na podjeździe we wsi o nazwie Gęś. Byłem tam pierwszy raz i niestety musiałem rekord Grzesiowi odebrać ;p OK! jeden jest. Następnie pokierowałem się na rekord prezesa lęborskiego Lwa. Sądziłem, że będzie nieco bardziej wymagający ten podjazd, ale najważniejsze ze drugi dziś KOM. Pacze, a około kilometr dalej szansa na kolejnego rekordzika. No to jadę kawałek główną szosą na Łebę, by przed Wickiem odbić po kolejne trofeum. Jest trzeci. Robię sobie chwilę przerwy pod wiatrakami. Wiatrak na farmie w okolicy Wicka
Wiatrak na farmie w okolicy Wicka © zmudahh 
Tam też postanowiłem zaatakować jeszcze jeden segment ze wsi Skarszewo do wsi Białogarda. Też się udało. W tym momencie postanowiłem już wracać. Wiedziałem, że pod samą Białogardę szans nie mam (a podjazd dosyć, dosyć). Do Lęborka zrobiłem jeszcze 2 personalne rekordy ale w generalce to trzecia i druga dziesiątka. Dziś nogi już kręciły normalnie. Myślę, że wczoraj podjąłem dobrą decyzję o odpuszczeniu. 

kolarsko

Środa, 11 maja 2016 · Komentarze(0)
Kategoria .50-100
 Kaszuby, ja i Redbull czyli mój rower szosowy. Dawno nic nie jeździłem na nim, więc dziś z rana postanowiłem postawić na "czerwone byczysko". Trasę także dziś ustaliłem rano przed samym wyjazdem. Jako że Kaszuby w maju prezentują się rewelacyjnie, innej decyzji podjąć nie mogłem. Napełniłem bidon "witaminką" i wyruszyłem w kierunku Dziechna. Na podjeździe nie szalałem. Wgl. w planach nie miałem zamiaru szaleć. W Linii zrobiłem zakupi. Do mojego domowego trunku dokupiłem Oshee i Kitkata z Pepsi które spożyłem na miejscu.  Z Lini pojechałem boczną drogą do Miłoszewa. Lubię tamtą drogę. Ładny asfalt, lekkie pagórki i zerowy ruch aut. 
Kaszuby
Kaszuby © zmudahh 
W Miłoszewie zauważyłem, że jadę mimo wszystko trochę za wolno. Niecałe 25km/h to mimo jazdy większość czasu  pod górkę i pod wiatr trochę słabo. W Sierakowicach zrobiłem kolejną przerwę na zimną "puszkę". Temperatura jednak robi swoje i pomaga w szybkim odwadnianiu się organizmu. Z Sierakowic do Lęborka już praktycznie droga prosta... niestety asfalt najgorszy podczas całego wyjazdu, a im bliżej Lęborka tym gorzej. Średnią nieco poprawiłem, oczywiście pomógł wiatr i zjazdy. Czuję, że ciało, nogi, technika odzwyczaiły się jazdy na szosówce. Zauważyłem już to podczas nieudanego wyjazdu na Hel. Nie pozostaje nic innego jak więcej pokręcić na byczku. PS. zapomniałem dodać, że mój pulsometr czeka śmierć, za h*jowe pomiary i zawiechy ;)

Bunkier, skały u szczelina

Wtorek, 26 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria .50-100, teren
 Z Ogonem i rekreacyjnie. Umówiliśmy się już wczoraj na godzinę 9:30 - 10. Ja niestety spać coś nie mogłem i już pisałem do niego trochę po ósmej, jednak na nic. Wystartowaliśmy chwilę przed 10. Trasę miałem już zaplanowaną wcześniej. Z początku, jak to zawsze bywa jadąc gdzieś za Lębork, czekał nas podjazd w stronę Dziechna. Pojechaliśmy troszeczkę inaczej, gdyż przez J. Osowskie, gdzie zrobiliśmy pierwszą pauzę. Prócz samego podjazdu spowalniał nas także wiatr. Od jeziora rozpoczęły się drogi szutrowe, lub polne. Raz lepsze innym razem gorsze. W Zakrzewie zajechaliśmy po Perlage (taka woda ;p) które spożyliśmy nad kolejnym jeziorem, tym razem Morzyc. 
Konick nad jeziorem Morzyc
Konick nad jeziorem Morzyc © zmudahh 
Po chwili pokierowaliśmy się w stronę Lini. Niestety utknęliśmy w leśnym korku za traktorem i pojazdem wiertniczym... człapali poniżej 10 km/h. Na szczęście chwilę później odbili w prawo, a my hejoo przed siebie. Wiatr dalej przeszkadzał. W Lini wzięliśmy po kolejnej butelce Perlage. Od Lini pokierowaliśmy się w stronę wsi Kobylasz, a droga z szutrowej przeszła w leśną, bardzo leśną. Rozjeżdżona i błotnista droga jednak nas nie zniechęcałam. Po paru km. dotarliśmy do celu dzisiejszej  wyprawy czyli Szczeliny Lechickiej. Widok z niej na J. Potęgowskie nie jednego zaskoczy, oczywiście pozytywnie ;) 
Kamień informujący o miejscu
Kamień informujący o miejscu © zmudahh 
Szczelina Lechicka
Szczelina Lechicka © zmudahh 
Tam na ławeczkach spożyliśmy po Perlage, żeby się nie odwodnić zbytnio. Tam też postanowiliśmy wrócić drugą stroną jeziora. Przez przypadek skręciliśmy jedną drogę za późno co na całości wyprawy odbiło się tylko lepiej. Z Rezerwatu Szczelina Lechicka trafiliśmy do sąsiedniego Rezerwatu Lubygość przy jeziorze o tej samej nazwie. Tam napotkaliśmy bunkry Tajnej Organizacji Wojskowej Gryf Pomorski, które musiałem osobiście odwiedzić. 
Bunkier Gryfa Pomorskiego
Bunkier Gryfa Pomorskiego © zmudahh 
Nieco dalej kolejna atrakcja czyli Grota Mirachowska. Tam także (mimo ryzyka zdrowia i życia) musiałem zawitać. Aż dziw że tak blisko takie rzeczy a człowiek nawet nie ma pojęcia.. ;) 
Ja przy skałach
Ja przy skałach © zmudahh 
Następnie wśród towarzystwa wielu jezior, pagórków i domków letniskowych dotarliśmy do Łebuni, skąd asfaltem w 20 minut znaleźliśmy się w Lęborku. W mieście jeszcze zaliczyliśmy szybkiego hot-doga na stacji i wsioo na chate ;) 

nieudany Hel ;(

Sobota, 2 kwietnia 2016 · Komentarze(3)
Kategoria .50-100
Uczestnicy
 To miał być wyjazd na przełamanie kijowej ostatnio passy i  lenistwa. Razem z 4 Lwami wybraliśmy się na Hel. Pogoda wręcz idealna chęci też... więc czego chcieć więcej. Niestety Lwy pokazały mi moje miejsce w szeregu. Nie byłem w stanie dotrzymać ich tempa. Niestety bolały też plecy po ostatniej robocie brukarskiej.  W okolicach j. Żarnowieckiego zawróciłem i samotnie i w swoim znacznie wolniejszym tempie wróciłem grzecznie na chate. 
 

2 pętle wokół Metropolii

Środa, 10 lutego 2016 · Komentarze(0)
Kategoria .50-100
 Planowałem więcej ale... od początku. Ubrany w stroju rowerowym najpierw odprowadziłem Anię do domu. Tam zadzwonił i zaraz zajechał Ogon. Podjechałem z nim na s%k porzeczkowo-limonkowy. Z początku chciał zrobić jedną pętle ze mną (ja planowałem 4) ale coś zaczął marudzi, że ma kaca więc przejechał ze mną około 3 km. Mieliśmy się jeszcze później spotkać bo mi obiecał pierogi od babci ale nie mogliśmy się zgrać w 1 punkcie ( bo on coś pił na działce). 1 Pętla przebiegała spokojnie. Wiatr średnio utrudniał jazdę. Teren także płaski, jeden mały podjazd na około 15 km. Przed jej ukończeniem (pętli) zajechałem do piekarni po kanapkę, a tam wyhaczyła mnie Ania. Wracali akurat z rodzinka ze szpitala z nowym członkiem rodziny - Nikolą. Wpadłem na chwilę do nich tam. Następnie wyruszyłem na 2 pętle, jednocześnie na navi odpalając "ducha" pierwszej, przez co widziałem różnice czasów i odległości. Wcale się nie spinałem na tej 2 pętli ale ogólnie zrobiłem około 500 m. przewagi. Momentami było 800 m. Po ukończeniu kolejnego okrążenia zajechałem na hot-doga do żaby. Po najedzeniu się straciłem zapał i się poddałem. Nie ma się co tłumaczyć, psycha poległa. 
Lębork około godziny 14
Lębork około godziny 14 © zmudahh 
Lębork w okolicach godziny 15
Lębork w okolicach godziny 15 © zmudahh

Nad morze do Łeby

Piątek, 5 lutego 2016 · Komentarze(2)
Kategoria .50-100

Plaża w Łebie i Hotel Neptun
 Z Ogonem. Dzisiaj sie umówiłem z Ogonem na nieco dłuższą trasę. Początkowo chciałem jechać na Słupsk ale Ogon wyskoczył z Łebą więc przystałem. Wyjechaliśmy z Lęborka Drogą wojewódzką przy której do Białogardy biegnie ścieżka rowerowa. Parę kilometrów za Lęborkiem na oznaczonym przejeździe rowerowym mało nie potrącił mnie jakiś wieśniak z golfa, który myślę że jechał 2 razy szybciej jak obowiązujące tam 50km/h. W Białogardzie odbiliśmy z drogi wojewódzkiej.. a od Wrześcia w ogóle wjechaliśmy na leśną drogę. Trochę była przeryta ale daliśmy radę. 

lokalna droga 
Przed kolejną wioską jaką było Szczenurze spadł dosłownie 1 minutowy deszczyk. Całe szczęście, że tylko taki. Co do pogody to jechaliśmy cały czas z bocznym wiatrem wiejącym z Zachodu. Od Szczenurzy do samej Łeby jak i morza mieliśmy asfalt. Tam już widać przygotowania do kolejnego letniego sezonu. Po za tym nic ciekawego jak to zimą w Łebie. 

Plaża Agados 

Samolot w Łebie 
Z Łeby postanowiłem że wrócimy przez Ulinie. Tam też za małym podjazdem czekał na nas fajny widok na Bałtyk. 

Morze Bałtyckie z Ulini, a po prawej stronie latarnia morska Stilo. 
Na powrocie ponownie mieliśmy boczny wiatr. Czułem dziś w nogach takiego "power`a" , że do Szwecji bym dojechał. Ogon trochę osłab na powrocie, ale tak to czasami bywa. I tak średnia 20km/h jak na taki dystans to myślę, że jak na niego elegancko. 

Dziadek z wnukami ;)