Wpisy archiwalne w kategorii

100<

Dystans całkowity:1041.65 km (w terenie 17.00 km; 1.63%)
Czas w ruchu:47:52
Średnia prędkość:21.76 km/h
Maksymalna prędkość:73.40 km/h
Suma podjazdów:7837 m
Suma kalorii:28165 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:115.74 km i 5h 19m
Więcej statystyk

"stosiódemka" na niedziele

Niedziela, 26 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 100<
 Niedziel czyli nieco dłuższy wyjazd. Z Bartkiem z Watahy i goscinnie Jarkiem wyjechliśmy na pętlę. jeszcze w trasie na pierwszych kilometrach nie mieliśmy dogadanego przebiegu. Udaliśmy się do Miltenbergu, do którego mamy około 18km z górki. Stamtąd wzdłuż doliny w której płynęła rzeka Mud zaczeliśmy podjeżdżać w kierunku Amorbach, a następnie Walldurn. Kolejnym większym miastem był Hardheim gdzie zrobiliśmy małą przerwę i pojedliśmy. W miejscowości Neunkirchen Jarek pojechał do domu a ja z Bartkiem odbiliśmy w kierunku Wertheim by dobić do setki. Na koniec nieunikniony podjazd i wyszło około 7 km pond setke. Bartka rekord. Pogoda wiosenna,, na krótkich spodenkach. Wiosna około miesiąc szybsza jak w północnej Polsce 

3 niemieckie Landy

Niedziela, 19 marca 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 100<
 Z Bartkiem. Zaliczamy 3 niemieckie województwa : Hesje, Bawarie i Badenie-Wirtembergie. W Miltenbergu dołącza do nas ojciec. Wychodzi około 95 km więc kręcę się w kółko pod domem byle doić do 100 

bawarska seteczka

Niedziela, 25 września 2016 · Komentarze(2)
Kategoria 100<
 z Bartkiem... cóż to była za niedziela. Końcówka września a my na krótkich koszulkach i spodenkach się grzejemy. W Polsce chyba tak nie grzeje. U nas dawało 25 stopni, do tego pełne słońce. Wystartowaliśmy rano. Nasz meldunek mieści się na okolicznej górce, dlatego wpierw zjazd... i pierwsze palenie gumy ;p. Przy około 60km/h autu jadącemu przed nami inne wymusza pierwszeństwo i trza było mocniej nacisnąć na klamki. Bartek twierdzi, że z mojej opony poszedł dym... a i czuć było smród gumy hmm ;) Po zjeździe do wsi Rauenberg, natychmiast pierwszy podjazd, który podjeżdżamy (jak każdy inny tego dnia) na spokojnie. Kolejna wioska po drodze i kolejny zjazd to Wessental. Tam ponownie rozpędzeni wpadamy na kolejny podjazd ;) Następnie małe wypłaszczenie i łapiemy w miarę równe tempo.
Jedziemy przed siebie
Jedziemy przed siebie © zmudahh
Kierowaliśmy się na Wertheim ale okrężną drogą. Do rzeki Tauber (dopływ Menu), wzdłuż której idzie droga do Wertheim zjeżdżamy świetną serpentyną. Samo miasto szybko mijamy i przekraczając Men znajdujemy się na Bawarii.
Droga
Droga © zmudahh
Jedziemy wzdluż Menu, by po paru kilometrach odbić w górki. Początkowo do miejscowości Altenbuch podjazdu nas zawiódł, bo praktycznie go nie było. a mieściną się jednak zaczęło. 4-kilometrowy podjazd na którym wyprzedziliśmy kilku kolarzy zrobił swoje. Na górze krotka przerwa na parkingu i zaraz w dół. Ponad 11 kilometrów zjazdu, bajka. Niestety w tym momencie straciłem siły, i gdyby nie Bartek nie dałbym rady pokonać kolejnej górki. Chwilę później zrobiliśmy przerwę na jabłka z okolicznych sadów, bo mialem tyle energii, że ledwo siedziałem na rowerze.
To jabłko uratowało mi życie
To jabłko uratowało mi życie © zmudahh
Kolejnym naszym przystankiem(gdzie droga wiodła już z górki) był Miltenberg. Tam w sieciowej restauracji zjedliśmy do syta i ja załatwiłem co trzeba. Do domu wracamy ponownie wzdłuż Menu (na około) byle dobić do setki. Niestety na ostatnim podjeździe (pod dom) łapią mnie skurcze, i kończę przygodę na 101 kilometrze. 
Upragnione jedzonko
Upragnione jedzonko © zmudahh

setka z Barkiem

Niedziela, 21 sierpnia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 100<
 Z Bartkiem. Jako, że dziś niedziela to i wycieczka rowerowa się należy, ba to obowiązek. Od kilku dni znaliśmy nasz cel czyli Mainz (PL.-Moguncja), jednak dopiero wczoraj zaplanowałem trasę tak, żeby miała około 100 kilometrów. Chciałem trochę górek, co nie bardzo podobało się Bartkowi, jednak osiągnęliśmy kompromis. Po śniadaniu i spożyciu witaminek po które byłem ostatnio w Decathlonie wystartowaliśmy. Pogoda zapowiadała się niepewnie. Mimo iż nie padało, radar pokazywał możliwy deszcz. Niestety na samym początku zawiesiła mi się nawigacja, przez co musieliśmy jechać z pamięci i wspomagać się mapami w telefonie.
Sam wyjazd z Frankfurtu zajął nam blisko 50 minut. Chwilę po opuszczeniu zabudowań rozpętała się burza z ulewą. Na szczęście obok szosy biegły tory kolejowe, a pod torami strumień, schroniliśmy się przy wodzie pod mostem. Tam też była fajna skałka gdzie porobiliśmy sobie fajne fotki.
Gdzieś w lesie koło Eppstein
Gdzieś w lesie koło Eppstein © zmudahh 
Po około 20 minutach ruszyliśmy dalej... niestety drogi były tak mokre, że musieliśmy ograniczyć prędkość. W miejscowości Eppstein zrobiliśmy kolejną 20 minutową przerwę by dać szanse szosom trochę przeschnąć ;p. W tym momencie i miejscu mogliśmy, w kierunku Wiesbaden, pojechać krótszą trasą... ale wtedy na koniec czułbym pewien niedosyt. 
Ja na szosówce
Ja na szosówce © zmudahh 
Na około 30-stym kilometrze napotkaliśmy na najcięższy tego dnia podjazd. Około 1,5 kilometra przy średnim nachyleniu 7%. Podjechałem z dużym zapasem sił, Bartek trochę został, ale dał radę. 
Bartek kończy najmocniejszy podjazd
Bartek kończy najmocniejszy podjazd © zmudahh
Około 5 kilometrów dalej był 2 znaczący cokolwiek tego dnia podjazd. 2 kilometry długości i 5% nachylenia zrobiliśmy także na spokojnie. Niestety chwilę później na zjeździe łapie nas nagła i bardzo intensywna ulewa. Przez minutę jazdy byliśmy cali mokrzy. Schroniliśmy się pod parasolem u przydrożnego handlarza owoców. Chwilę po odjechaliśmy, ale ponownie poczekaliśmy na przystanku autobusowym, aż asfalt trochę wyschnie. Do samego Wiesbaden prowadziła droga w dół, jednak zjeżdżaliśmy powoli. Po drodze do Mainz zajechaliśmy do "Maka" na cheesburgery. Z Mainz uciekaliśmy, i praktycznie nie wjechaliśmy do miasta, gdyż w oddali było widac kolejne opady, a wody mieliśmy już dosyć. Szosą przez winorośla i wzdłuż Menu dotarliśmy do Frankfurtu. 
Winorośla w okolicy Mainz
Winorośla w okolicy Mainz © zmudahh
Szosa niedaleko lotniska
Szosa niedaleko lotniska © zmudahh 
We Frankfurcie jechaliśmy już przy samym Menie, prosto do domu. Podsumowując: Bartka pierwsza setka w karierze zniesiona bardzo dobrze mimo kapryśnej pogody. Ja się dziś czułem elegancko. Wyjazd fajny, byłby jeszcze lepszy i może dłuższy gdyby nie ta pogoda ;)

100km pajęczyny

Czwartek, 5 maja 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 100<
 Z Denga. Śmieszny?? Chory?? Bezsensowny?? Nie wiem jak nazwać ten pomysł.. ale mi się podobał. Oczywiście Marcin musiał nim się pochwalić dzień wcześniej przy piwku....a ja jak to zwykle na promilach nie mogłem odmówić. W planach było całe miasto, każda ulica - Lębork. Byłem z początku sceptycznie nastawiony na powodzenie, gdyż uważałem, że wyjdzie sporo ponad 100km. Marcin jednak wytłumaczył mi, że wyjdzie mniej jak setka. Łyknąłem to. Wystartowaliśmy o 10:20 z Os. Roszarniczego. Samo osiedle i jego najbliższe okolice zostawiliśmy sobie na deser. Po przejechaniu Os. Komuny Paryskiej i Os. Drzewiastego już wiedzieliśmy, że tych kilometrów jednak będzie ponad 100. No nic. Po Osiedlach zaczęliśmy objeżdżać Centrum, jednak po krótkim czasie zajechaliśmy na pizze. Po pizzy zrobiliśmy okolicę, po czym wróciliśmy dokończyć Centrum...... Mury i baszta
Mury i baszta © zmudahh 
... i tak jeździliśmy, aż postanowiliśmy dopić do 100km. i skończyć. Udało się objechać około 2/3 miasta. Strasznie słońce zjarało mi czoło ;p 
Znak kończący miasto
Znak kończący miasto © zmudahh

Mikołajkowa setka + 1

Niedziela, 6 grudnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 100<


Wiesbaden

Wiesbaden © zmudahh 
... i to dopiero pierwsza w tym roku. siara... ale co tam. wstałem wyjątkowo szybko. Chwile obczaiłem gdzie i jak jechać. Padlo na Eppstein, Wiesbaden, Mainz i może Neu Insenburg. Zjadłem parówy na śniadanko i wystartowałem. Pogoda okej około 8 stopni, niebo przykryte chmurami. Sam wyjazd z Frankfurtu wyniosł 17km.  Rzeka Nidda
Rzeka Nidda © zmudahh 
Następnie zaczęłem delikatnie piąć się w górę. Z początku jedynie czułem, że jedzie się ciężej. Nieco pozniej dostrzegłem mocniejsze stromizny. ;)
 Nareszcie widać jakieś górki
Nareszcie widać jakieś górki © zmudahh 
Wreszcie minąłem mieścinę Kelkheim i wjechałem tak jakby w wąwóz droga na dole a bo obu jej stronach strome górki. W ten sposób dojechałem do Eppstein, czyli pierwszego z moich dzisiejszych celów. Tam też spotkałem wielu innych fanów 2 kólek co jak na tę porę roku nawet mnie troszkę zdziwiło. Na dworcu zrobiłem sobie pierwszą przerwę i zjadłem milkiway`a i zapiłem redbull`em.  
Tuz przed dworcem w Eppstein
Tuz przed dworcem w Eppstein © zmudahh 
Tunel w Eppstein a obok zamkięty stary
Tunel kolejowy w Eppstein a obok zamkięty stary © zmudahh  
No to po przerwie, czas w nawigację wbić cel nr. 2 czyli Wiesbaden. Jadę jadę, droga dobra aż wjechałem w osiedle czy podwieś Eppstein o nazwie Bremthal. A tam - ściana... jak dla mnie czlowieka nie trenującego a tym bardziej nie trenującego podjazdów to była jakaś masakra . Niby 400m ale nachylenie 16%!! Niestety zdjęcie nie potrafi tego ukazać... 
Najtrudniejszy
Najtrudniejszy © zmudahh 
Już w połowie podjazdu myślalem o pierwszej stacji benzynowej i zakupach i .... ku mojemu zaskoczeniu takowa byla zaraz za podjazdem ;) Zaopatrzyłem się w Powerade`a którego stopniowo spijałem i kolejnego Redbull`a ktorego schowałem w kieszeń. Zostało jescze parę pagórkow i podjazd Naurod.  Od tego momentu navi pokazywala równą pochyłą w dół i tak też było do samego Wiesbaden. Przez miasto często przejeżdzalem autostradą autem, jadąc na lotnisko, ale nigdy nie byłem "wewnątrz". Ku mojemu zaskoczeniu miasto jest piękne, zdecydowanie piękniejsze od Frankfurtu i Hamburga chyba też. Nie ma śladu tutaj po wojnie. Ogromnie zdobione wille i kamienice. Serdecznie wszystkim polecam.  Kamienice w Wiesbaden
Kamienice w Wiesbaden © zmudahh 
No to cel 2 - zaliczony. Miał być jeszcze Neu Insenburg, ale stwierdziłem że jest już dosyć km, a do Frankfurtu 100 powinno być. Balem się też o swoją kondycję. Postanowiłem jednak nie odbijać od razu do Frankfurtu a zaliczyć jeszcze Mainz czyli Moguncje. Miasto równie piękne. 
Wiesbaden Mainz i Ren
Po lewej Mainz daleko w tle Wiesbaden no i rzeka Ren © zmudahh
Powrót wzdłuż Menu. Z wiatrem. Tam powrot był najszybszą częścią wyjazdu. Średnia koło 27km/h. Po środku między MZ a FFM zrobilem sobie przerwę na Gatorade, którego kupilem po wypiciu Powerade.  
Przerwa na regeneracje
Przerwa na regeneracje © zmudahh 
No i tak dojechałem do Frankfurtu... a tam bomba, odciencie prądu. Nie mam kompletnie sił. Z trudem ciągne 2okm/h . Na szczęście udalo się nieco ponad 100. Jestem zadowolony z dystansu.. z formy mniej. Na koniec słoneczny już Frankfurt. Piekna pogoda
Piekna pogoda © zmudahh 


Białogard-Mielno-Ustka-Lębork

Sobota, 23 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
...czyli moje pierwsze 200 km w życiu!!
Ale od początku. W piątek na spontanie z Denga, zaplanowaliśmy wyjazd. Początkowo mieliśmy jechać z Kołobrzegu, jednak musielibyśmy się tam dostać połączeniem z przesiadką w Białogardzie. Bez sensu. Z racji, że dystans z Kołobrzegu jest podobny jak z Białogardu to ruszyliśmy z tego 2. W piątek wieczorem przy paru piwkach w Amigo ustaliliśmy co i jak. Spotkaliśmy się o 4:50 na osiedlu, skąd pojechaliśmy na lęborski dworzec kolejowy. Po niespełna 2 godzinach jazdy pociągiem jesteśmy na miejscu.
Dworzec w Białogard
Dworzec w Białogard © zmudahh
Białogard o tej godzinie kompletnie pusty i w ciągu 5 min byliśmy poza miastem.Po 5 min jazdy zaczęło też kropić. Deszcz jednak długo nie trwał i nim dojechaliśmy do DK6 przestało. W Besiekierzu po zjeździe z DK6 jechaliśmy fajnymi wąskimi drogami. Droga za esiekierzem
Droga za Besiekierzem © zmudahh
Były też odcinki ułożone z płyt jumbo, jednak z porównaniem do tych z lęborskich łąk były bardzo równe.
Droga z płyt Jumbo
Droga z płyt Jumbo © zmudahh
Po minięciu DK11 znaleźliśmy się na Bike the Baltic czyli międzynarodowym szlaku R10, który wiódł wydzieloną asfaltową ścieżką. Planowaliśmy w Mielnie jakieś zakupy i kawę.
Mielno wita
Mielno wita © zmudahh
Niestety stacji benzynowej z kawą nie znaleźliśmy, a na sklep się nie mogliśmy zdecydować. Do miejscowości Łazy gdzie odbijaliśmy na południe jechało się jeszcze spoko. Po ów Łazach pod wiatr już było ciężej ale znośnie. Po paru km. na skręcie na wschód zjedliśmy sobie po nektarynce. Tam ponownie płyty jumbo, trochę asfaltu i nawet około 500m piasku, aż zatrzymaliśmy się w Bielkowie na zakupy. Banany, bułki słodkie i 7day`s. Po konsumpcji ponownie trasa wiodła asfaltowym szlakiem rowerowym. Raz z jednej strony jezdni raz z drugiej.... i co 500m przejazd przez ulicę...Po 3,5h dotarliśmy do Darłowa, przez które przejechaliśmy raz-dwa. Z Darłowa do Ustki jechaliśmy cały czas DW, a teren był już znacznie bardziej pofałdowany. W Planach był jeszcze Jarosławiec, ale odpuściliśmy sobie.
Ustka wita
Ustka wita © zmudahh
Równo o 12 i po około 5h jazdy Ustka!!... i wymarzone ciepłe jedzonko i lodowate piffko ;)
Piwko w ustce
Piwko w ustce © zmudahh
O ile pizza była kiepska o tyle piffko było .... znośne. Szybkie zakupy i ruszyliśmy w 2 część naszej wyprawy, do Lęborka przez Smołdzino. No i tak jechaliśmy sobie nieopodal j. Gardno rowerzystów było już coraz więcej, aż dotarliśmy do Smołdzina. Tam kupiliśmy sobie po słodkiej coca-coli. Ze Smołdzina nie bardzo wiedzieliśmy jak jechać i co chwila spoglądałem na gps. Po dotarciu do DW 213 (słupsk-Puck) czułem, że już niedaleko, ale to zawsze jeszcze kilkadziesiąt km. Zaczęły lekko pobolewać mnie kolana. W pewnym momencie gps pokazywał na skręt i najkrótszą trasę do Lęborka której nie znałem. Zaryzykowaliśmy i  zawróciliśmy. Okzało się to strzałem w dziesiątkę. Z początku równiutki asfalt przeszedł w najgorszy odcinek naszej dzisiejszej wyprawy.
Tylee siana
Tylee siana © zmudahh
Stowęcino i już znajome tereny. Około godziny później byliśmy już w domu. Przez ominięcie Jarosławca okazało się, że zabraknie nam około 6km do zaplanowanych 200km. Musieliśmy kręcić się po osiedlu. Tu złapał mnie .. KRYZYS. Dupa bolała, kolana lekko też, a ja kręcę się wokół domu po całym dniu jazdy.. ale zrobiliśmy dokładnie 200 km i 500m !! Meta oczywiście przy sklepie, przy piwku.. i Prince Polo (przez cały dzien na Isostarze 1nektarynce 1 pizzy i puszcze coli). Czas dla mnie nie ma znaczenia, liczy się 2 z przodu!! Wyjazd mnie zaskoczył, wyobrażałem to sobie nieco lżej, a kilometry leciały tak wolno.. Jeszcze raz dzięki Denga za wspólny wyjazd, za rok 300!!

Lęborski Ring

Piątek, 13 września 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100<
W tym tygodniu postanowiłem, że trzeba przejechać cos wiecej jak standardowe 40km. Padło na ponad 100km, trasą która nie miałą zbyt daleko oddalać się od Lęborka. Oto ona: Wyruszyłem o 9:30 z Denga z miejsca naszych startów. Pierwsze 2o km dosyc ciezkie, było zimno. Po około godzinie jazdy nogi zaczęły mi kręcic, a zaraz potem 35km i przerwa w Maszewie na małe jedzonko i piciu. Potem wyruszylismy na długo bo 55km odcinek gdzie zrobiliśmy następną przerwę. Dendze z każdym km. coraz ciezej sie jechało, a mi coraz lepiej. Na mecie 113km zameldowałem się z czasem ponizej 5godzin. Spragnieni wypilismy zimne piwko i udalismy się do swoich domów na odpoczynek. Generalnie trasa niezbyt ciezka, pare podjazdów z poczatku, pozniej troche równiej. Polecam, a oto jej profil:

Miał być Gdańsk a wyszło pływanie w jeziorku

Wtorek, 4 czerwca 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100<
z Patrysiem zaplanowalismy wycieczke do Gdanska jednak w polowie tej trasy nasze kobitki nas zaciagnely w kompletnie innym kierunku tj. Mikorowa nad jeziorko :) i tyle z Gdanska było. Kaszuby są bjutifull