Oficjalnie kończy się przygoda (która i tak już zatrzymała się 3 lata temu) z jednym z moich bajków Kross Hexagon 2000. Rower służył mi około 10 lat, przejechał tysiące kilometrów. Służył głównie do jazdy po mieście i najbliższej okolicy. O ile mnie pamięć nie myli najdłuższą podróż odbyliśmy w 2007 roku z Lęborka do Gdyni. Otrzymałem go od babci. Nie pamiętam by mnie zawiódł. Jeździł i latem i zimą i w deszczu, na śniegu. Rower stoi rozebrany na strychu. Kiedyś zapewne jeszcze do niego wrócę i będzie ponownie mknął po okolicach, jednak po kapitalnym remoncie będzie już inną maszyną ;)
Z Bartkiem. Niedziela... inaczej jak zwykle bo dnia nie rozpoczynam od rowerowania... a od plażowania nad jeziorem. Rewelacyjna pogoda, 36 stopni do tego pełne słońce i delikatny wiaterek. Woda w jeziorku ekstra. Ludzi sporo, i karpie ponad półmetrowe, kilka sztuk (około 10) pływające wśród ludzi w poszukiwania jedzenia, dawały się nawet pogłaskać. SZOK! Co do roweru, temperatura nic nie spadła. Wyjechaliśmy z miasta przez dzielnice Bonames. W Szosówce konkretnie padł już support, który przy każdym obrocie korbą skrzeczał, że słychać mnie było z odległości kilkudziesięciu merów... Niestety nie mam na miejscu kluczy do naprawy.. Tradycyjnie przejechaliśmy przez Bad Vilbel.. w oddali zaczęły pojawiać się ciemne chmury ;D Po dotarciu do miejscowości Karben zajechaliśmy na Cheesburgera i zimna Cole do BurgerKing`a. Niestety 2 kilometry dalej poczułem, że odkręca mi się lewy pedał... a zostało około 20 kilometrów do domu, w tym 1 mocny podjazd. Mogłem zadzwonić po transport albo podjechać na S-Bahna ale....Bartek zaczął prowadzić, a ja kręcąc jedną nogą siedziałem mu na kole. Rower prowadziłem jedynie na podjeździe w Bad Vilbel.Tam tez pokropiło i parę razy zagrzmiało. Końcówka na szczęście z górki. Jakie musiało być zdziwienie kierowców widzących rowerzystę kręcącego jedynie prawą nogą, a co dopiero wyprzedzonego kolarza?? hahah jakoś dotarłem do domu. Niestety rower chyba będzie musiał poczekać około tydzień do powrotu do Polski. Po rowerq udałem się na coroczny frankfurcki festyn MainFest i rewelacyjne fajerwerki.
Z Bartkiem. Wyjazd na frankfurckie lotnisko, nazywane Fraport. W samym centrum tłumy ludzi i pozamykane drogi wzdłuż Menu z powodu imprezy plenerowej, która trwa 2-3 dni, a przewija się przez nią około 3 miliony ludzi !! Samoloty oglądamy od strony zachodniej. Tym razem w tamtym kierunku maszyny startowały. Uwielbiam ten dźwięk silników startujących maszyn. Powrót tą samą trasą, prawie po ciemku.
Samotnie. Wyjazd większą pętlą, którą ostatnio jeździłem po połowie od Bad Vilbel, raz w jedną, raz w drugą stronę. Po drodze wyprzedzam dwoje kolarzy. ;)
z Barktiem do Decathlonu w miejscowości Dreieich pod Frankfurtem. Bartek tam chciał sprawdzić kolarzówkę, którą prawdopodobnie kupi ale w Polsce. Ja przy okazji kupiłem paczkę (bidon isotonik żele i coś jeszcze) za 10 euraka. Ceny poza zestawem to bidon-6 isotonik-9 żele-6 i to coś też pewnie kolo szóstki. Do tego dostałem worek na plecy gratis. Jestem zadowolony z zakupu