Wpisy archiwalne w kategorii

z dzióbkiem

Dystans całkowity:482.76 km (w terenie 152.04 km; 31.49%)
Czas w ruchu:42:46
Średnia prędkość:11.23 km/h
Maksymalna prędkość:49.30 km/h
Suma podjazdów:1624 m
Suma kalorii:15718 kcal
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:10.73 km i 0h 58m
Więcej statystyk

wieczorne bieganko

Wtorek, 12 stycznia 2016 · Komentarze(0)

Wieczorkiem z Ania... zaraz po siłownia i ćwiczenia klatki piersiowej. Rozpoczynam nieco zmieniony tryb życia, bardziej sportowy sieta itp. itd. alko%% tylko w piatek i sobote. Aktualna waga 74.5kg. Dążę do 80 ;) 

Władek-Hel-Władek

Sobota, 11 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
W czwartek dostaliśmy z Ania propozycje wyjazdu z Władysławowa na Hel i z powrotem rowerami. O ile ja takich propozycji nie odrzucam to nie spodziewałem się że Ania także będzie pod wrażeniem tej idei. W sobotę przed 9 spotkaliśmy się u Weroniki pod domem. Paweł już zajechał busem, więc pojechaliśmy po Zbyszka do okolicznych Mostów na Orlen. Zajechaliśmy jeszcze na chwilę w Jastrzębiej Górze. Około 11 wystartowaliśmy. Tempo oscylowało w granicach 15-16km/h. Jechaliśmy pod wiatr ścieżką rowerową. Momentami szło ciężej. W Chałupach po około 7,5km zatrzymaliśmy się na piwko ;)  
Po około 30 minutach ruszyliśmy dalej. Przejechaliśmy przez centrum Jastarni i dotarliśmy do Juraty. Tam pokierowaliśmy się w kierunku molo, które niestety jest w remoncie. 
Nic tu po nas, Paweł (nasz przewodnik) zabrał nas teraz na wierze widokową. Niby nieduża ale widok z niej w taką pogodę fantastyczny. ;)
 
Po szybkiej bułeczce udaliśmy się już prosto na Hel, który o dziwo zaczął się już zaraz po wyjeździe z Juraty. Jednak do samego miasta zostało 8 km po super utwardzonej-żwirowej ścieżce która wiła się między małymi pagórkami. Dziewczyny zaczęły odczuwać trudy wyjazdu. Po dotarciu na Hel szukaliśmy jakiejś dobrej szamy, niestety nic nam nie przypadło do gustu. Postanowiliśmy zjeść w Jastarni na powrocie. Tymczasem batoniki i bułki ;)  
Dziewczyny i Pawła już bolały tyłki, jednak się nie poddawali. Zbyszek postanowił wystrzelić i pojechał nam zarezerwować stolik w restauracji "Łóżko". Jedzonko było pyszne a piwko zimno, aż się ruszać dalej nie chciało. Wystartowaliśmy a tyłki bolały coraz bardziej. Powrót jednak z wiatrem więc jakoś to szło. Ostatecznie wszyscy meldujemy się pod naszym busem. Zmęczeni ale roześmiani o opaleni wracamy do Lęborka ;)