z Bartkiem. W niedzielę tradycyjnie mamy nieco więcej czasu więc robimy nieco więcej kilometrów. Wprawdzie setka dzisiaj nie padła ale 77 też jest okej. Rano spadł deszcz, tak więc nasz wyjazd oczywiście się opóźnił. Temperatura też bez szału. Ruszyliśmy spokojnie by się na samym początku nie zachlapać. Jak zawsze wpierw długie zjazdy bo jechaliśmy w stronę Miltenbergu by tam zaliczyć jeden z najciekawszych w okolicy podjazdów. Podjechaliśmy spokojnie a ja wręcz lekko 30 sekund wolniej od PR. Dzisiaj gdybym przycisnął na bank byłby nowy rekord osobisty. U góry wypłaszczenie i pojawienie się słońca. Powietrze po deszczu (którego przez około 2 tygodnie nie było) jest wyśmienite :D Następnie bardzo kręty zjazd do Amorbach na lekko mokrym asfalcie. Na jednym z zakrętów omal nie wypadłem z drogi. Tylne koło zblokowane, wielkie oczy i rów przede mną. Na szczęście udało się opanować sytuację. Po zjeździe kierowaliśmy się ponownie do Miltenbergu do McD na małą przekąskę. Po przerwie mieliśmy atakować jeden segment,,, niestety zbyt duża liczba spacerowiczów nie pozwoliła na zdobycie KOMA. Na koniec musi być podjazd, na którym bijemy z Bartkiem własne PR, a ogólnie ja jestem 3 a Bartek 4. Czułem dziś się świetnie, jak się dawno nie czułem. Mam nadzieje, że to efekty ostatnich dni, wielu zrobionych kilometrów, i wielu podjazdów.
przyjemny wyjazd. Na dworze około 5 stopni, w górkach około 0. Całość na latarce. Udałem się w kierunku Kelkheim, by nie jechać (jak prawie każdy wyjazd) w stronę Eppstein. Od Kelkheim cały czas w górę, aż do wyjazdu z Königstein. Samo Königstein jak zawsze piękne, 2 zamki na górkach. Za miastem super widok na oświetlone doliny. Rewelacyjne miejsca. Do domu już jechałem cały czas w dół, gdzie podniosłem nieco średnią.
z Bartkiem. Nareszcie niedziela. Tradycyjnie szybkie śniadanko i w drogę. Na dworze około 0 stopni a drogi były posypane solą. Ruch spokojny, jak zwykle na niemieckich drogach rano. Kierowaliśmy się w kierunku Eppstein pnąc się lekko ku górze. Następnie w kierunku Idstein, procenty wzrosły i trzeba było włożyć więcej wysiłku. Samo Idstein w dolinie i jak większość miejscowości w Hesji posiada w centrum Kościół, deptak... i jest z reguły ciche i spokojne. Dodatkowo w mieście znajdował się ni to akwedukt, ni to brama czy mury. Za Idstein kolejna mocna wspinaczka, gdzie zaliczyliśmy najwyższy punkt dzisiejszej wyprawy tj. 476m. npm. W Taunusstein odbiliśmy w kierunku stolicy Hesji czyli Wiesbaden. Mały podjazd i do samego miasta długi zjazd. W Wiesbaden małe oględziny i przez Bierstadt i Wallau do Hofheim. Wyjazd zadowala bo pogoda już tak nie sprzyja na dłuższe wyprawy. Strasznie stopy zmarzły, a Bartkowi jeszcze dłonie.