Dzisiaj wybrałem się na szoskę, tradycyjnie w kierunku Słupska. W pierwszą stronę dość mocny wmordewind, więc powrót był z wiaterkiem, ale jakoś tak bez szału. Jechałem prosto w chmurę, która mnie jednak ominęła. Na powrocie droga była już mokra. Przed Lęborkiem zahaczam jeszcze Małoszyce i biję rekord zjazdu. Na koniec trochę się pokręciłem po osiedlu . Chyba idzie juz jesień pełną parą, strasznie zmarzłem
W niedziele z rana postanowiłem wybrać się z Dengą na mała wycieczkę, lekką nogą. Wyjeżdżając z domów jeszcze nie padało, jednak 5 minut później rozpadało się fest, ale jechaliśmy. Przestało i po 30 minutach znowu zaczęło. Wracając do Lęborka już świeciło słońce. Podczas wyjazdu zrobiliśmy 2 przerwy Perło-Specjalne ;) pozdrawiam
Dzisiaj zaraz po robocie Bartek namówił mnie na rower. Postanowiliśmy udać się do lasu na parę górek. Wyjątkowo bolały mnie dzisiaj uda. Pierwszy podjazd dosyć spokojnie. Następny krótszy ale o większym nachyleniu i gorszej nawierzchni już dał w kość. Ostatni najdłuższy myślałem że się nie skończy. zaraz po wyszedłem biegać
Tym razem nie tylko z Denga ale i z Krystianem wyruszyliśmy porowerować. Pokonaliśmy trasę na której niegdyś się ścigaliśmy Tour de Roszarnia. Tempo spokojne iście rekreacyjne. W Maszewie przerwa rekreacyjna. Jedynym problemem byla temperatura, która z każdą minutą była coraz niższa. pozdrawiam
wypad z początku lasem, następnie szosą na zachód. W 1 stronę pod wiatr, powrót elegancja-francja. W sklepie zapomniałem włączyć pauzy w gps i wlzłem z nim do środka. Zgubił sygnał i teleportował mnie na 1km w pole. pzdr
Dzisiaj po ciężkim dniu plażingu w Łebie i z okazji ze jestem kierowcą i nie piję wyszedłem wieczorkiem na rower. W mieście pustka, albo wszyscy w ŁEbie albo oglądają siatkę lub nogę. Dzisiaj spotkałem kolesia z którym jechałem maraton (ten frajer co sie umowił i uciekał) Złapałem jego koło za rondem solidarności. On szosą a ja góralem. Wiem ze mnie nie poznał bo jechałem bez kasku. Próbował mi uciec ale nie pykło. Kiedy stwierdził, że mnie nie zgubi nagle na 1 krzyżówce odbił w prawo, i ze tak brzydko napiszę "speniał" bo po co szoską się pchać na brukową drogę?:D:D
Nadszedł dzień, kiedy to trzeba było stanąć na starcie pod lęborskim ratuszem do Maratonu Hopfera. W przeciwieństwie do poprzedniego roku byłem bez % i pamiętam którędy jechałem na linię startu. Wstałem o 8, szybkie myju myju, 2 bułki maslane na śniadanie, banan i kabsy magnezu, gdyż w nocy brały mnie skurcze. Na starcie podobna ilość jak w roku poprzednim, może troche na + i podobnie zamieszanie z pokazowym przejściem tych dziewczyn (nie pamietam jak się zwą). Na starcie nie pchałem się pod linię. Wystartowałem przesuwając się do przodu. Niestety od razu jeszcze w Lęborku musiałem gonić przez to 1 grupę. Jechaliśmy wpierw w kilkanaście osób, jak dla mnie przyzwoitym tempem. Prowadzące Lwiątka coś tam szarpały z przodu ale raczej nikt się nie wykruszał. Dopiero na pierwszym podjeździe parę osób się wykruszyło i jechała nas 10. Liderzy dalej szarpali. Niestety na półmetku na podjeździe za Lędziechowem 7 kolarzy odjechało. Ja jechałem z chłopaczkiem z Lwa, a w Krępie już dogoniliśmy kogoś z Baszty. No i tak sobie jechaliśmy równym tempem. W Janowicach dołączył do nas jakiś niezrzeszony kudłacz, który mnie wqrwił ale to zaraz. O ile do Krępy było mi ciężko to potem czułem, że mogę szybciej jednak sam nie miałem odwagi się porwać na takie szaleństwo. Niestety od kiedy ów Kudłacz dołączył przestaliśmy się zmieniać. Ale to nic, jedziemy, dojeżdżamy do Lęborka i się umawiamy, że jedziemy na metę razem w 4. Zostają ostatnie 2 zakręty i co robi Kudłacz?? spier*ala. Mógł chłopak powiedzieć, że chce ostry finisz a nie... Ale to nic by przez to wjechał na metę chyba z naszej 4 ostatni. Generalnie, jestem zadowolony, poprawiłem zeszłoroczny czas o ponad 4 minuty i wskoczyłem do pierwszej 10 a to właśnie było moim celem. Chciałem medal maratonu a nie Lwa ;)Świeciło słońce, padało wiało. Temperatura chyba idealna. Pozdrawiam wszystkich obecnych(nawet kudłacza), gratuluję zwycięzcom i do zobaczenia z rok !! ;)