Dziś był planowany rozjazd w większym gronie. Było kilkanaście osób na zbiórce. Wyruszyliśmy DK6 w kierunku Słupska. Plan był aby zrobić pętle przez Uniszyno. W Pogorzelicach jednak część grupy pojechała prosto w kierunku Potęgowa. Po kilkuminutowej naradzie postawiono na pościg za grupą, którą dogoniliśmy w samym Potęgowie. Tempo jak dla mnie było ostre, ale fajne ;) Do przodu się nie wychylałem(jak przez cały dzień), bo bałem się, że w końcu umrę. w Potęgowie kolejny rozłam, ktoś tam pojechał dalej w kierunku Słupska, część osób wracala do Lęborka, a ja postanowilem się zabrać z 5 kolegami w kierunku Pobłocia. W jednej z mijanych wiosek przytrafił się kapeć. 10 minut i dalej przed siebie. Gdzieś tam jakieś szybkie zakupy i pomysł by jechać do Łeby. Z jednej strony chciało się jechać, z drugiej zaś czekający Dzióbek(który jak się okazało po powrocie do domu, pojechał sobie do Rumii na zakupy ;p) i realna ocena możliwości. Tak więc w Wicku ja i (chyba)Arek pokierowaliśmy się już w strone Lęborka. Zaczęło się jechać znacznie ciężej. Przeszkadzał wiatr i ... brak grupy za którą się kryłem. Generalnie nastawiłem się na lżejszą jazdę, bo nawet sniadania normalnego nie zjadłem. Pluca pracują dobrze, a nogi dalej cięzkie. Trzeba trenować. Pozdrowienia dla uczestników!!
Jak pisałem już parę dni temu, zamierzam zacząć normalnie jeździć. ;) Dzisiaj padło na Łebę. Wyruszyłem standardowo ul. Glinianą przez Czołgistów w kierunku NWL. Tam już droga przez około 10km. wiodła wydzieloną drogą rowerową. W Białogardzie postanowiłem odbić w kierunku wsi Skarszewo, nie miałem zamiaru jechać fatalną DW214. Pomysł był trafny, droga szutrowa, ubita. Za Skarszewami do Wrześcia pojawił się nawet asfalt. Teren leciutko pagórkowaty. Za Wrześciem, aż do Szczenurza jechałem leśną, dosyć "powykrzywianą" piaszczystą drogą. Czułem się bardzo dobrze, leciutki boczny wiatr nie utrudniał jazdy. Od Szczenurzy do Łeby zostało już mi około 6km. więc lada moment znalazłem się nad morzem. Ludzi mało, wszystko pozamykane, miasto wymarłe. Ma to jakiś swój urok, ale nic tam po mnie. Wykonałem jeszcze tylko krótki telefon do Ani, że żyję. Powrót do Lęborka już chciałem jechać bezpośrednio DW214, która od strony Łeby jest częścią europejskiej sieci szlaków rowerowych Eurovelo o numerze 10. Długie i dosyć płaskie proste odcinki trochę mi się zaczęły dłużyć. Wiatr już zaczął bardziej przeszkadzać. Po 10km od wyjazdu z Łeby zatrzymałem się w sklepie w Charbrowie, gdzie zakupiłem 2 "Połerejdy" :):), banana i 2 "Kitikety". Krótka przerwa na pochłonięcie zakupów i dalsza jazda. Po minięciu Wicka i Białogardy nareszcie znalazłem się na drodze rowerowej.... i tak sobie jechałem aż do granicy NWL-Lębork, gdzie o mało nie złapał mnie skurcz. Dojechałem jednak do domu bez dodatkowych i nieprzyjemnych przygód. Jestem całkiem zadowolony z płuc, troche nie bardzo z nóg. Jest to jedna z moich lepszych średnich jak na razie na Konicku . Przed Północ-Południe dużo jest jeszcze do przejechania, każdy kilometr dodaje mi pewności siebie a moim płucom i nogom siłę. pozdrawiam!! ;)
Z racji tego, że pokój pomalowany, postanowiłem zrobić sobie dzis dzień wolny od pracy i poswięcic go na krótką przejazdzkę. Sprawdziłem moją niezawodną pogodę w telefonie ( nigdy się nie myli więcej jak 15 minut) po czym wiedziałęm ze mam czas do godziny 13:) Zastanawiałem się którą trasę wybrać a miałem 3 warianty: Białogóra, Choczewo lub Gniewino. Padło na to drugie, więc wbilem w GPS`a i heja :) Zaraz po wyjeździe z miasta wiało w plecy i wiedziałem, że powrót może być ciężki. Pochmurnie było cały czas i wiedziałem, że deszcz to tylko kwestia czasu. Za Kębłowem gdzie zawsze było ograniczenie do 30kmh z powodu dziur niczym po bombardowaniu meteorytów wylali nowy asfalt, szok: ... ale to ledwie 3-4 kilometry ;) Po minięciu paru kolejnych wiosek czas na Świchowo i Świchówko a tam zamiast asfaltu "kocie łby" co akurat mi się bardzo podoba :): Po 26km dojechałem do Żelazna, skąd widać latarnie morską Stilo, gdzie skręciłem na drogę wojewódzką w kierunku Choczewa . Dotarłem do celu i jakoś nie miałem ochoty wracać tę samą trasą więc pokierowałem się do Gniewina, raz lepszymi, a raz gorszymi drogami: Ok, Gniewino zaliczone, gdzie bazę miała Hiszpania na Euro więc czas do domu. Już czułem podmuchy wiatru na sobie. i Tak jechałem bez przerwy az do Brzeźna (6okm) gdzie kupilem coca-cole ;p snickersa i powerade. 5 minut i jazda do domku. :) Podsumowując: trasa fajna, troche dziurawa, ja jeszcze bez formy. 5 minut po tym jak wszedłem do domu zaczęło padać ;) pozdrawiam
planowo wyjazd do łeby, jednak od białogardy, gdzie konczy sie sciezka rowerowa i trzeba jechac szosą, jazda przestawała sprawiac mi przyjemnosc i zjechalem na inna lokalną, zdecydowanie lepszą :) bardzo miły i ciezki wyjazd