bawarska seteczka
Niedziela, 25 września 2016
· Komentarze(2)
Kategoria 100<
z Bartkiem... cóż to była za niedziela. Końcówka września a my na krótkich koszulkach i spodenkach się grzejemy. W Polsce chyba tak nie grzeje. U nas dawało 25 stopni, do tego pełne słońce. Wystartowaliśmy rano. Nasz meldunek mieści się na okolicznej górce, dlatego wpierw zjazd... i pierwsze palenie gumy ;p. Przy około 60km/h autu jadącemu przed nami inne wymusza pierwszeństwo i trza było mocniej nacisnąć na klamki. Bartek twierdzi, że z mojej opony poszedł dym... a i czuć było smród gumy hmm ;) Po zjeździe do wsi Rauenberg, natychmiast pierwszy podjazd, który podjeżdżamy (jak każdy inny tego dnia) na spokojnie. Kolejna wioska po drodze i kolejny zjazd to Wessental. Tam ponownie rozpędzeni wpadamy na kolejny podjazd ;) Następnie małe wypłaszczenie i łapiemy w miarę równe tempo.

Jedziemy przed siebie © zmudahh
Kierowaliśmy się na Wertheim ale okrężną drogą. Do rzeki Tauber (dopływ Menu), wzdłuż której idzie droga do Wertheim zjeżdżamy świetną serpentyną. Samo miasto szybko mijamy i przekraczając Men znajdujemy się na Bawarii.

Droga © zmudahh
Jedziemy wzdluż Menu, by po paru kilometrach odbić w górki. Początkowo do miejscowości Altenbuch podjazdu nas zawiódł, bo praktycznie go nie było. a mieściną się jednak zaczęło. 4-kilometrowy podjazd na którym wyprzedziliśmy kilku kolarzy zrobił swoje. Na górze krotka przerwa na parkingu i zaraz w dół. Ponad 11 kilometrów zjazdu, bajka. Niestety w tym momencie straciłem siły, i gdyby nie Bartek nie dałbym rady pokonać kolejnej górki. Chwilę później zrobiliśmy przerwę na jabłka z okolicznych sadów, bo mialem tyle energii, że ledwo siedziałem na rowerze.

To jabłko uratowało mi życie © zmudahh
Kolejnym naszym przystankiem(gdzie droga wiodła już z górki) był Miltenberg. Tam w sieciowej restauracji zjedliśmy do syta i ja załatwiłem co trzeba. Do domu wracamy ponownie wzdłuż Menu (na około) byle dobić do setki. Niestety na ostatnim podjeździe (pod dom) łapią mnie skurcze, i kończę przygodę na 101 kilometrze.

Upragnione jedzonko © zmudahh

Jedziemy przed siebie © zmudahh
Kierowaliśmy się na Wertheim ale okrężną drogą. Do rzeki Tauber (dopływ Menu), wzdłuż której idzie droga do Wertheim zjeżdżamy świetną serpentyną. Samo miasto szybko mijamy i przekraczając Men znajdujemy się na Bawarii.

Droga © zmudahh
Jedziemy wzdluż Menu, by po paru kilometrach odbić w górki. Początkowo do miejscowości Altenbuch podjazdu nas zawiódł, bo praktycznie go nie było. a mieściną się jednak zaczęło. 4-kilometrowy podjazd na którym wyprzedziliśmy kilku kolarzy zrobił swoje. Na górze krotka przerwa na parkingu i zaraz w dół. Ponad 11 kilometrów zjazdu, bajka. Niestety w tym momencie straciłem siły, i gdyby nie Bartek nie dałbym rady pokonać kolejnej górki. Chwilę później zrobiliśmy przerwę na jabłka z okolicznych sadów, bo mialem tyle energii, że ledwo siedziałem na rowerze.

To jabłko uratowało mi życie © zmudahh
Kolejnym naszym przystankiem(gdzie droga wiodła już z górki) był Miltenberg. Tam w sieciowej restauracji zjedliśmy do syta i ja załatwiłem co trzeba. Do domu wracamy ponownie wzdłuż Menu (na około) byle dobić do setki. Niestety na ostatnim podjeździe (pod dom) łapią mnie skurcze, i kończę przygodę na 101 kilometrze.

Upragnione jedzonko © zmudahh