W sobotę, po pool party, kiedy wszyscy odsypiali szaleńczą noc, ja wyruszyłem na trening biegowy. Niestety zapomniałem wyciągnąć obu par butów z auta, którym pojechał Dzióbek i musiałem iść w kolcach :) Cały dzień padało a w lesie było sporo błota i wody. W połowie trasy mój brzuch dawał o sobie znać, wierzyłem, że wytrzymam do domu. Z biegu zrobiłem marszobieg, żeby tak nie mieszać w żołądku. Niestety musiałem załatwić sprawy fizjologiczne w lesie. Potem biegło już się lekko :) start za niecałe 2 tygodnie :D:D pozdrawiam
Dzisiaj bieganie w burzy i deszcze. Troche się bałem, gdyż wydaje mi się że gps może ściągać pioruny, wgl nie powinno się biec podczas burzy, a dodatkowo musiałem biec przez łąkę i las :) pozdrawiam
Dzisiaj po ciężkim dniu plażingu w Łebie i z okazji ze jestem kierowcą i nie piję wyszedłem wieczorkiem na rower. W mieście pustka, albo wszyscy w ŁEbie albo oglądają siatkę lub nogę. Dzisiaj spotkałem kolesia z którym jechałem maraton (ten frajer co sie umowił i uciekał) Złapałem jego koło za rondem solidarności. On szosą a ja góralem. Wiem ze mnie nie poznał bo jechałem bez kasku. Próbował mi uciec ale nie pykło. Kiedy stwierdził, że mnie nie zgubi nagle na 1 krzyżówce odbił w prawo, i ze tak brzydko napiszę "speniał" bo po co szoską się pchać na brukową drogę?:D:D
Zaraz po zejściu z roweru zmieniłem mokre skarpetki i buty, na suche i pobiegłem na ścieżkę do lasu. Biegło mi się bardzo przyjemnie w tym deszczu, który łagodził nieco panującą wokół duchotę. Tym właśnie treningiem rozpocząłem przygotowania do Biegu Św. Jakuba :) pozdrawiam