z Bartkiem. Ależ myśmy wyglądali... cali w kropkach chlapiącego spod kół błota. Z Marxheim (dzielnicy Hofheim) udaliśmy się od razu w stronę lasu, ku górze. Bardzo polubiłem w ostatnim czasie jeździć nocą po lesie... jest taak inaczej, do ostatnich metrów wszystkiego się nie można spodziewać na swojej drodze. Brnęliśmy leśnymi szlakami w górę. Niestety w okolicy Langenhain droga zrobiła się bardzo wąska, grząska i ... gliniana ;p. Momentami podprowadzaliśmy rowery. Za Langenhain udaliśmy się już znaną mi leśną drogą w kierunku Eppstein. W międzyczasie minęliśmy świątynie Bahaitów, czyli najmłodszej religii świata. Do Eppstein długi zjazd w bardzo gęstej mgle. Niestety mgła i błoto ograniczają naszą prędkość dość znacznie. Wyjeżdżamy na szosie do Hofheim, którą jedziemy do domu. Taaakaaa mgła... Bartek przede mną
z Barkiem. Ponownie wjazd na Meisterturm, skąd jeździmy o zmroku po lesie. Co chwila mijamy biegaczy lub rowerzystów. Często towarzyszy nam mgła. Na jednym z kamiennych zjazdów Bartek zalicza glebę. (ma tylko przedni hamulec) Na samym końcu robię KOMa
Wyjazd samotny na jednej z Kanaryjskich wysp. Większość trasy po szutrze wzdłuż oceanu. Rower z wypozyczalni. Aż chciałoby się więcej tam pojeździć. .. Fotki niebawem
3 Edycja po Redzie i Wejherowie. Startuję z ostatniej grupy, czyli osób startujących jak ja 1 raz. Zimno mokro i błotniście. Cały wyścig wyprzedzam zawodników z poszczególnych grup. Ze swojej grupy n metę docieram drugi, Open 55 a kat. 19. Jestem bardzo zadowolony
w przeddzień zawodów MTB Pazur Lęborskiego Lwa, wybrałem się na bardzo spokojny objazd trasy, na tyle spokojny by mięśnie tego kompletnie nie odczuły ;)