Wstając rano, stwierdziłem, że nie ma co siedziec w domu i korzystać z pogody, póki jest. Po wczorajszych 40km nic nie czułem więc postawiłem sobie przjechać ponad 100km. Padło na pagórkowate Kaszuby. Zjadłem 1 kanapki z żurawiną, zakupiłem wodę 2x0.5 l.( przez pomyłke gazowaną) i wyruszyłem. Pogoda wydawała się idealna, ciepło lekkie zachmurzenie. Gdy tylko przejechałem 10km, około 15o metrów nad Lębork zaczełem przyjmować na siebie dosyć mocne podmuchy wiatru. Wiało czasami do tego stopnia ze napojenie się sprawiało mi problem. Jazda szła mozolnie, o czym swiadczy srednia predkosc. Kreciłem tak dosyc równym tempem az na 34 km zrobilem sobie krótką przerwę, moze 3minutową. Wypiłem sporą czesc pozostałej czesci 1 butelki wody, która wczesniej wygazowałem:D. Po przerwie jechało się znacznie lepiej i lzej, tyle że po 5km na ostrym zjezdzie, na przejezdzie przez tory powietrze z opony ucieklo, a mozliwosci serwisowych zadnych. Koniec wycieczki ;(
PO przerwie postanawiam więcej jezdzic na rowerze. ;) Pogoda dopisywała więc razem z Marcinem ruszylismy na dobrze znaną mi trasę. Szło ciężko, nogi kręcić nie chciały. koło 15km. zaczelisy czuc pragnienie. Minęliśmy parę sklepów, ale jechalismy do tego w którym bywalismy wczesniej, był zamknięty. Nie chcąc się cofać pojechalismy do kolejnej wioski z nadzieją że tam się czegoś napijemy, dupa - zamknięte. Zresztą czego oczekiwac w niedziele po południu. Przejechaliśmy podjazd przez Rozłazino do Dzięcielca i zjechaliśmy 1o km do lęborka, gdzie w 1 lepszym sklepie strzeliliśmy sobie po puszeczce coli.
wyscig rowerowy, 11 miejsce Postanowiłem wystartować w 1 swoim wyścigu, trasą mi dobrze znaną. Do Nowej Wsi wszyscy jechali razem ze średnią prędkością bliską 40kmh/h. Za NWL odjechała kilku/kilkunasto-osobowa grupa. Ja jechałem w w "drugiej" grupie, gdzie co jakiś czas ktoś odpadał. Z 1 grupy też odpadali i łykaliśmy ich. Na 20 km z 1 grupy dogoniliśmy Strzałe, z którym przez pare km. uciekliśmy we 2, mojej dotychczasowej grupie. Po paru km. Strzała złapał kapcia, a ja musiałem poczekać na moją już 5osobową grupę. Od 35km jechalismy juz w 4, a chwilę później oderwał się od nas jeden kolarz. Dojechałem w towarzystwie 2 kolarzy na mete :)