Zakwasy dalej nie odpuszczają... i do tego deszcz... ale mi się chce jeździć więc na szosę... ale powoli, żeby się nie ochlapać zbytnio. I tak poszła rundka wokół miasta, następnie DK6 Pogorzelice i powrót a na koniec podjazdy Małoszycka, niestety na 2 zjeździe kapeć i wycieczka z buta do domu ;/
Po środowej piłce nożnej odczuwam zakwasy. Już na boisku jeden skurcz był tak mocny, że nie mogłem się go pozbyć hehe ;) Postanowiłem rowerem dziś pojeździć baaardzo ale to bardzo wolno i delikatnie, jak emeryt ;)Bliskie okolice, bez walki z wiatrem i innymi przeciwnościami. Na słońcu mocno grzało, do tego duszno ale i wietrznie. ;)
Dzisiaj na szosówce solo. Wpierw pokręciłem się po osiedlu i przejeżdżając przez ul. Glinianą (gdzie znajduje się KOM na Stravie) wyczułem, że jest w moim zasięgu. Jak się później okazało pojechałem o 2 sekundy wolniej od rekordu, bez większej "spiny". Następnie pokierowałem się DK6 w kierunku Słupska do Pogorzelic i z powrotem co by rozgrzać trochę nogi przed atakiem na dzisiejsze KOM`y. Po drodze spotkałem kolegę Damiana, także na szosówce. Dzisiaj trochę wiało i w pierwszą stronę jechało się trochę ciężej. W Lęborku udałem się od razu na "bicie" pierwszego rekordu ... Niestety ów segment znajduje się na dosyć ruchliwej ulicy z ograniczeniem do 40 km/h co już kilka razy utrudniło mi (i pewnie nie tylko mi) dobry przejazd. Dzisiaj było tak samo. Pierwszy podjazd (najlepszy i z wyrównanym rekordem co mnie nie usatysfakcjonowało) przebiegał spoko do ostatnich 50 metrów gdzie już nie mogłem pedałować... a myślę, że sekundę dało by urwać. Drugi i trzeci to już kompletna klapa.... ba na drugim bym prawie wyrżnął w auto przede mną... Odpuściłem sobie poprawę wyniku i pojechałem na Glinianą. Tam KOM się udał... od samego startu wiedziałem, że się uda bo widziałem swoją prędkość, a znałem średnią która mi wystarcza. Na szosówce dalej jeździ mi się ciężko, mam nadzieje, że przyszłe wyjazdy w niemieckich górkach przyczynią się do poprawy rezultatów osiąganych przeze mnie. ;)