Zabrałem się wreszcie za to ;) Moje podsumowanie 2014r. Rowerowe, biegowe, sportowe. Na pewno najbardziej rozczarowało mnie samego nieosiągnięcie 6000km. rowerem oraz brak jakiejkolwiek wyprawy z sakwami (o czym ciągle marzę). 6000km zostawiam sobie na ten rok (choć wiem, że będzie ciężej teraz), a wyprawę (Projekt Północ-Południe) trzeba będzie spróbować w okresie wiosenno-letnim. W tym roku wystartowałem drugi raz w "kolarskim" maratonie w Lęborku (z bardzo zadowalającym mnie rezultatem), który poprzedza biegaczy oraz rekreacyjnie w MTB Pazur Lęborskiego Lwa. Z biegowych imprez to tradycyjnie Jakubowa dyszka, wiodąca ulicami Lęborka z także znacznie lepszym rezultatem niż rok wcześniej. Łącząc obie dyscypliny sportu podjąłem się listopadzie Duathlonu rekreacyjnie i bardzo pozytywnie. Kolejną pozytywną częścią 2014 jest pokonanie 200 km jednego dnia. 23 sierpnia razem z Marcinem pokonaliśmy 200,5 km z Białogardu do Lęborka. Poniżej kilka statystyk z tego roku:
łączny dystans: 3763km.
łączny czas: 167h. 25min.
średnia prędkość:22,6 km/h
wzniesienia łącznie: 25532m.
najdłuższa wyprawa(km):200,5km.
najdłuższa wyprawa(czas): 09h. 02min.
liczba wyjazdów: 157
najlepszy miesiąc: sierpień 614km.
najwięcej wyjazdów: 20 (październik, marzec)
łącznie przebiegnięte: 171,4km. w 15h. 51min. co daje 5,32min/km
Prawdopodobnie grudzień będzie najsłabszym pod względem sportowym miesiącem, ale u mnie tak zazwyczaj. Dzisiaj testowałem moją nową latarkę Convoy S2+ przerobioną przez Dariusza, ze swiatelka.pl .... i cóż daje jak długie u tira ;p Jechałem na 40% mocy i wszystko wokół w lesie widziałem. Co ciekawe mam naciągnięty mocno mięsień w klatce piersiowej, co znacznie utrudnia mi nie tylko dźwiganie poruszanie itp.itd ale także oddychanie, o kaszlu nie bede sie rozpisywac... dlatego też jechałem tak aby tetno nic nie wzrosło... Jutro sylwester, podsumuje sobie rok, nawet jesli nikt nie czyta to dla siebie ;) kiedys bedzie miło wspominać... pozdrawiam
Zima na Pomorzu i Kaszubach pełną parą!!! Stok na Koszałkowie także czynny, dlatego o 19 w doborowym towarzystwie meldujemy się pod Wieżycą. W 2h:30min udało się zjechać 20 razy. 2 pierwsze zjazdy z glebą, jednak później coraz lepiej. Na sam koniec jechałem nierównaną częścią stoku oddać sprzęt i tez zaliczyłem śnieg:D:D
Czas powrotu... Po piffkowaniu do prawie 5 rano, i kilku meczykach w fife i żużel czas wracać ;) Chciałem dojechać gdzieś do Wejherowa, tyle że tym razem ulicami. Jednak w razie "W" co kawałek miałem inne stacje SKM`ek. Przez całą Gdynie z Karwin do Centrum jechało się na luzie, prawie cały czas z górki :D:D:D Muszę przyznać, że Gdynia (podobnie jak Gdańsk) co raz bardziej mi przypomina miasta zachodnie. Biurowce powstają jak grzyby po deszczu a i infrastruktura drogowa jest spoko. Jadąc tak przez tą Gdynie już pod samym dworcem głównym gdzie chciałem sprawdzić jak wygląda moja sytuacja z pociągiem wywinąłem konkretnego szlifa na mokrej drodze z kamienia ułożonej.... masakra getry podarte razem z kolanem.... do tego nieźle obite i boli. ;/;/ W tym momencie już wiedziałem że dalej nie pojade.... ale przy okazji widziałem wielki hit polskiego kolejnictwa - Pindolino
Tak wyszło że w sobotę umówiłem się z Marcinem, że wpadnę do niego do Gdyni na jakiś rower i piffko ;) z Lęborka wyjechałem SKM`ką do Wejherowa. W Wejherowie ustawiłem na GPS`ie najkrótszą trasę na Karwiny w Gdyni. Nie pomyślałem, że najkrótsza trasa nie musi być najlepsze, ani najszybsza. Przekonałem się o tym już na pierwszych kilometrach, na górkach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Do tego lekko zmarznięte błoto. około 30 km jechałem prawie 2 godziny.... masakra ale dojechałem. Na miejscu cekał już Marcin z zimnym browarkiem ;) tuż przy obwodnicy Trójmiasta