z Bartkiem. W niedzielę tradycyjnie mamy nieco więcej czasu więc robimy nieco więcej kilometrów. Wprawdzie setka dzisiaj nie padła ale 77 też jest okej. Rano spadł deszcz, tak więc nasz wyjazd oczywiście się opóźnił. Temperatura też bez szału. Ruszyliśmy spokojnie by się na samym początku nie zachlapać. Jak zawsze wpierw długie zjazdy bo jechaliśmy w stronę Miltenbergu by tam zaliczyć jeden z najciekawszych w okolicy podjazdów. Podjechaliśmy spokojnie a ja wręcz lekko 30 sekund wolniej od PR. Dzisiaj gdybym przycisnął na bank byłby nowy rekord osobisty. U góry wypłaszczenie i pojawienie się słońca. Powietrze po deszczu (którego przez około 2 tygodnie nie było) jest wyśmienite :D Następnie bardzo kręty zjazd do Amorbach na lekko mokrym asfalcie. Na jednym z zakrętów omal nie wypadłem z drogi. Tylne koło zblokowane, wielkie oczy i rów przede mną. Na szczęście udało się opanować sytuację. Po zjeździe kierowaliśmy się ponownie do Miltenbergu do McD na małą przekąskę. Po przerwie mieliśmy atakować jeden segment,,, niestety zbyt duża liczba spacerowiczów nie pozwoliła na zdobycie KOMA. Na koniec musi być podjazd, na którym bijemy z Bartkiem własne PR, a ogólnie ja jestem 3 a Bartek 4. Czułem dziś się świetnie, jak się dawno nie czułem. Mam nadzieje, że to efekty ostatnich dni, wielu zrobionych kilometrów, i wielu podjazdów.
Wyjazd z Bartkiem o Ojcem. Spokojny przyjemny. Atakujemy z Bartkiem jednego KOMa, jednak nie ogrnęliśmy dokąd jest i czekając na ojca nie wyjechaliśmy z niego.. i nici wyszły z tego ;)
i poszedłem na trening bo w Lęborku na pomorzu nie będę miał takich terenów do jazdy. Pogoda elegancka... dzisiaj pierwszy raz w tym roku, do spodenek krótkich, doszła krótka koszulka ;) Na trasie 2 ciekawsze podjazdy. Na pierwszym wyprzedza mnie triathlonista. Pozdrowiliśmy się a ja mu rzekłem "stark" :) drugi podjazd tak jak i pierwszy na spokojnie ;)
Niedziel czyli nieco dłuższy wyjazd. Z Bartkiem z Watahy i goscinnie Jarkiem wyjechliśmy na pętlę. jeszcze w trasie na pierwszych kilometrach nie mieliśmy dogadanego przebiegu. Udaliśmy się do Miltenbergu, do którego mamy około 18km z górki. Stamtąd wzdłuż doliny w której płynęła rzeka Mud zaczeliśmy podjeżdżać w kierunku Amorbach, a następnie Walldurn. Kolejnym większym miastem był Hardheim gdzie zrobiliśmy małą przerwę i pojedliśmy. W miejscowości Neunkirchen Jarek pojechał do domu a ja z Bartkiem odbiliśmy w kierunku Wertheim by dobić do setki. Na koniec nieunikniony podjazd i wyszło około 7 km pond setke. Bartka rekord. Pogoda wiosenna,, na krótkich spodenkach. Wiosna około miesiąc szybsza jak w północnej Polsce